+5
becool 29 października 2014 12:56
Już po raz kolejny skuszeni przez tanie bilety do Bergamo, lądujemy w tym włoskim mieście. Jak zwykle, jednak nie zostajemy w nim zbyt długo. Tym razem znowu decydujemy się na wypożyczenie samochodu i kierujemy się do Werony.

Urokliwe miasto Romea i Julii jest w sam raz na jednodniowe zwiedzanie. Zatrzymujemy się w pobliżu Portoni della Bra, czyli bramy prowadzącej na jeden z głównych placów w Weronie. Tu pierwsze co rzuca się w oczy to „mini Koloseum”. Ta budowla to Arena - jeden z największych rzymskich amfiteatrów i jednocześnie jeden z najważniejszych zabytków w mieście.





To co, jednak cieszy się największym zainteresowaniem wśród turystów to Casa di Giulietta (Dom Julii), który mieści się przy Via Capello 23, niedaleko od głównego placu miasta Piazza delle Erbe. Już przy wejściu pełno jest karteczek i napisów z wyznaniami miłości. Wejście na dziedziniec jest darmowe. Aby poczuć się jak bohaterka szekspirowskiego dramatu i wejść na balkon, trzeba już zapłacić parę Euro. Ile dokładnie nie sprawdzaliśmy nawet, bo miejsce było dla nas nieco „odstraszające” ze względu na tłumy. Z tego co widzieliśmy – chętnych nie brakuje.



Jeszcze większą uwagę niż słynny balkon, skupia na sobie sama Julia, a dokładnie jej naturalnych rozmiarów posąg wykonany z brązu. Jej życie nie jest łatwe. Dosłownie każdy chce mieć pamiątkowe zdjęcie zrobione w momencie, gdy dotyka jej prawej piersi. To podobno ma przynieść szczęście w miłości. Powoduje to jednak, że ta część ciała bohaterki szekspirowskiego dramatu jest niezwykle wypolerowana i świeci się już z daleka.



Szybko zrobiliśmy zdjęcie i poszliśmy dalej.
Spacerowaliśmy bez mapy, więc z pewnością ominęliśmy jakieś "atrakcje". Wkrótce doszliśmy do rzeki. Idąc wzdłuż jej brzegu dotarliśmy do mostu Ponte Pietro, który został wybudowany w I wieku p.n.e.







Nieopodal mostu skręciliśmy w wąską uliczkę, którą dotarliśmy na wzgórze (jakie dokładnie tego nie wiem), ale miejsce okazało się naprawdę urokliwe, a widok z góry na miasto bardzo przyjemny dla oka ;)









W Weronie nam się bardzo podobało, lecz to co przyniósł następny dzień wprawiło nas w zachwyt.



Postanowiliśmy zmienić nieco klimat i zamiast zwiedzania kolejnego miasta, wybraliśmy się nad jezioro. Lago di Garda to największe i najczystsze jezioro we Włoszech, niezwykle malowniczo położone pośród Alp.
Już z oddali jezioro wyglądało zachwycająco. Na tyle, że co chwila mieliśmy ochotę przystanąć. Nie zawsze jednak było to możliwe.





Jedną z najbardziej znanych miejscowości nad jeziorem jest Riva del Garda. Postanowiliśmy zatrzymać się tu na kilka godzin. Miasteczko, mimo iż bardzo popularne turystycznie (szczególnie dużo przyjeżdża tu Niemców), okazało się bardzo przyjemne do spacerowania. No i te widoki! Riva del Garda leży 63 metry nad poziomem morza i sąsiaduje ze szczytami wznoszącymi się na ponad 2000 metrów. Zdjęcia mówią same za siebie.













W takim miejscu moglibyśmy siedzieć godzinami. Zbliżał się, jednak wieczór a nocleg (trochę przypadkowo) zaplanowaliśmy nieco wyżej.
A nawet sporo wyżej, bo na wysokości około 1300 m n.p.m. w Monte Bondone. Przywitało nas bardzo rześkie powietrze, cisza i spokój. Była już noc, więc niewiele było widać.
Następnego dnia rano okazało się, że z okna widok jest przepiękny.



Monte Bondone to kurort narciarski, w pobliżu są wyciągi, trasy zjazdowe i kolejka linowa. Jesteśmy jednak poza sezonem, więc jedyne co tu się odbywało to zawody na nartorolkach;), które zresztą uniemożliwiały nam ponowny zjazd w stronę jeziora.

Następny dzień postanowiliśmy przeznaczyć na objazd jeziora. Zatrzymywaliśmy się tam, gdzie widok nas przyciągnął, o ile to było możliwe oczywiście. Zanim ponownie znaleźliśmy się w rejonach jeziora Garda, naszą uwagę przykuł inny zbiornik wodny. Lago di Toblino to małe, lecz niezwykle urokliwe alpejskie jezioro otoczone bujną roślinnością. Wraz z położonym na jego brzegami zamkiem Castello di Toblino jest ono uważane za jeden z najbardziej urokliwych zbiorników wodnych w całym regionie Trentino. Nie sposób się z tym nie zgodzić. Byliśmy oczarowani tym miejscem.









Wkrótce ruszyliśmy w kierunku Lago di Garda. Ciężko stwierdzić w jakich miejscach dokładnie się zatrzymaliśmy, ale czy to ważne jeżeli widoki były takie:















Weekendowy wyjazd ma do siebie to, że szybko się kończy. Popołudniu musieliśmy, więc wrócić do Bergamo, skąd następnego dnia o 7 rano mieliśmy wylot. Jezioro Garda i jego okolice zdecydowanie mogą pretendować do jednego z naszych ulubionych miejsc we Włoszech. Wizytę w tym miejscu chętnie powtórzymy.
Zapraszam również na bloga: http://mamasaidbecool.blogspot.com/

Dodaj Komentarz